Przejdź do głównej zawartości

Vogue. Za kulisami ...

Półki salonów prasowych uginają się pod ciężarem kolorowych, kilkudziesięciu stronnicowych pisemek, pełnych nieprofesjonalnych, nierzetelnych i niejednokrotnie głupiutkich artykułów. Ale w całym tym buszu ukrywają się perełki takie jak Vogue, Harper’s Bazar czy Elle. Na temat tej pierwszej z wymienionych zrobiło się ostatnio głośno, bo w literacki obieg weszła książka Kristie Clements – „Vouge. Za kulisami świata mody”. Vogue to luksusowy magazyn o modzie i urodzie wydawany w 21 krajach na całym świecie. Uważany jest za najważniejsze i najlepsze kobiece pismo wszechczasów, tworzone z pasją, pełnym zaangażowaniem, dbałością o najmniejsze szczegóły i oryginalnością. Polskiego wydania magazynu nie ma i osobiście uważam, że to dobrze bo nie widzę nikogo w tej branży, kto mógłby pełnić nad nim pieczę.



Książka „Vogue. Za kulisami świata mody.” ukazała się w Polsce w lutym bieżącego roku. W przeciwieństwie do zagranicznych wydań, na polskiej okładce książki znajduje się zdjęcie na miarę magazynu Vogue, a nie fotografia autorki. Czarno-biała oprawa z mocno zaakcentowanym różowym grzbietem oraz pozującą modelką w długiej czarnej sukni działa jak magnez i zachęca do zanurzenia się w lekturze. A zamieszczony na tylnej okładce blurb dodatkowo podsyca, spragnionych pikantnych szczegółów z życia redakcji czytelników.
Świat mody to bajka, w której każda kobieta pragnie zaistnieć choć na przysłowiowe 5 minut. Ale udaje się to zaledwie kilku na milion. Jedną z takich osób jest Kristie Clements, redaktor Vogue Australia, która przez 13 lat panuje nad jego obliczem, by następnie pewnego dnia móc wprowadzić czytelnika za kulisy powstawania magazynu, pokazując go „od kuchni” i obnażając jego sekrety.
Kristie Clements w swojej książce zatytułowanej „Vogue. Za kulisami świata mody.” przedstawia żmudne etapy powstawania pisma, poszczególnych artykułów, różnorakie relacje z reklamodawcami, trudy związane ze współpracą z  modelkami i ich agencjami, dziwne i kosztowne zachcianki fotografów i wymagające, ale oryginalne i wspaniałe sesje, którymi może poszczycić się po dzień dziś. Jej praca dla Vogue to oczywiście nie tylko zmartwienia związane z dopięciem wszystkich terminów i wydaniem czasopisma na czas oraz utrzymaniem go na poziomie, ale przede wszystkim to życie bogate w podróże po świecie połączone z uczestnictwem w najznamienitszych pokazach mody, luksusowych promocjach nowych kosmetyków oraz poznawaniem światowej klasy projektantów, modelek czy aktorek. Wszystko to jednak związane jest z ciężką pracą, walką o swoje racje i przede wszystkim nieodpartą chęcią tworzenia pisma z poszanowaniem dla jego czytelniczek. Kristie Clements to twarda kobieta, która dokładnie wie, czego oczekują adresatki Vogue i zawsze stara im się to dać, choć niejednokrotnie graniczy to z cudem.


Książka „Vogue. Za kulisami …” podzielona jest na 16 rozdziałów, które kolejno wciągają w wir dwojakiego, bo wspaniałego, a jednocześnie brudnego świata mody. To historia kobiety, redaktor naczelnej najlepszego magazynu modowego na świecie, która zdobyła wszystko zaczynając od zera. Świat mody wpuścił ją do swego wnętrza jako jedną z nielicznych, wycisnął z niej wszystko co mogła mu zaoferować najlepszego i u szczytu kariery beznamiętnie wyrzucił.
Ani razu czytając książkę nie odniosłam wrażenia, że jest ona formą zemsty Kristie za zwolnienie ze stanowiska pracy czy spowiedzią przed czytelniczkami za lata tworzenia magazynu. Dla mnie „Vogue. Za kulisami świata mody” to przekaz dla kobiet, które pragną pracować dla luksusowych korporacji. To autentyczna opowieść o ich wspaniałościach, a także drugiej skrywanej stronie medalu – paraliżujących trudnościach, którym nieraz bez skrupułów trzeba stawić czoła. Cenię sobie osoby takie jak Kristie Clements – inteligentne, twardo stąpające po ziemi, wytrwale dążące do celu, z dystansem do siebie. To zdecydowanie osoba, która może być inspiracją dla wielu kobiet J

Podziękowania dla Wydawnictwa Literackiego za udostępnienie tak świetnej książki ! :)


Komentarze

  1. NIe czytałam tej książki, ale może być ciekawa :)
    Pozdrawiam,
    http://fit-healthylife.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Hydrocorisonum i Advantan na AZS

Zeszłotygodniowa wizyta u dermatologa potoczyła się zupełnie inaczej niż oczekiwałam. Emocje dopiero ze mnie uszły i na spokojnie mogę opisać swoje wrażenia. Jak wiadomo na nieprywatną wizytę u dermatologa się czeka. Nie raz trafi się termin z dnia na dzień, ale częściej są to tygodnie czy miesiące. Zwykle po takim czasie objawy AZS się uspakajają i jakby ze zdrową skórą dłoni wizytuję gabinet dermatologiczny. Tym razem było inaczej…

Trychologiczny peeling Limited Collection Biovax

Długi czas nie byłam przekonana co do zakupu peelingu do skóry głowy. W zasadzie uważałam, że to zbędny kosmetyk. Ale korzystając z jednej z promocji i własnej ciekawości wrzuciłam do koszyka Biovax peeling trychologiczny. I poprzednie zdanie mogę wykreślić bo nie mogłam się bardziej pomylić!  Peeling trychologiczny Biovax ma tłustą, gęstą, glinianą konsystencje z małymi drobinkami w kolorze błota. Posiada słodkawy dość intensywny zapach. Peeling bardzo trudno rozprowadzić na skórze głowy i wmasować  w skalp przy gęstych włosach. Drobinki zatrzymują się na kosmykach i nie docierają do skóry, dlatego ja muszę używać bardzo dużej ilości produktu. Peeling dogłębnie oczyszcza skórę głowy z zanieczyszczeń, a także osadów po kosmetykach jak np. lakier do włosów. Nawilża i odświeża skalp, złuszcza stary i przesuszony naskórek dzięki czemu wspomaga działanie innych produktów pielęgnacyjnych. Po zastosowaniu peelingu  włosy są odbite od nasady, lekkie, skóra nie łus...

Zmiana koloru po 8 latach!

Po 8 latach stałego, wiernego farbowania włosów na platynowy, bardzo jasny blond zdecydowałam się na zmianę. Planowałam ją od końca zeszłego roku, ale dopiero na początku lutego br. postawiłam kropkę nad „i”.