Od pewnego czasu używam tylko płynów micelarnych dermokosmetycznych.
Praktycznie unikam typowo drogeryjnych produktów, bo nie są wystarczająco
delikatne dla mojej wymagającej i wrażliwej cery. Skusiłam się jednak
wypróbować płyn z Kolastyny z serii Young. Czym zaskoczył mnie ten płyn
micelarny już kilka zdań dalej.
Płyn zamknięty jest w białej, prześwitującej plastikowej butelce
z kolorowym logo na środku. Ma lekki, przyjemny zapach.
Dostatecznie radzi sobie ze zmywaniem zwykłego tuszu i
mocnego makijażu. Zdarza się, że resztki maskary pozostawia na rzęsach. Jest łagodny,
nie podrażnia oczu. Nie powoduje powstawania zaskórników czy innych
niespodzianek. Płyn dobrze odświeża twarz po całodniowych zajęciach nie
wymagając dodatkowego zmycia go wodą. Pozostawia ją gładką i miękką. Po
płynie nie spodziewałam się jedynie, że uwydatni cienie pod oczami. Po
wieczornym oczyszczeniu twarzy i oczu z makijażu następnego dnia zauważyłam
sińce, sądziłam, że to kwestia źle zmytego makeupu. Niestety proces ten
powtórzyłam kilka razy, a efekt był ten sam.W zasadzie pierwszy raz spotkałam się z tak dziwnym działaniem, ale jestem pewna, że to moja indywidualna reakcja skóry.
Kolastyna Young to seria zawierająca olejek z drzewa
herbacianego, minerały oraz hydroviton, a jednak nie jest dla mnie. Pomimo
dobrego działania i nie najgorszego składu, efekt cieni pod oczami spowodował, że zmuszona jestem go
odstawić. Przy okazji utwierdziłam się, że moja skóra toleruje tylko
najdelikatniejsze kosmetyki i tego powinnam się trzymać.
Podziękowania dla Kolastyna za udostępnienie produktu do recenzji :)
Komentarze
Prześlij komentarz